SuperLiga6 - portal główny
tel. +48 661 536 685 |

Firma ZK Grzybowice Zabrze Mistrzem Polski w Minifutbolu!

Firma ZK Grzybowice Zabrze Mistrzem Polski w Minifutbolu!

Wisienką na torcie tegorocznych turniejów „mistrzowskich” Superligi6 były oczywiście Mistrzostwa Polski, które podobnie jak poprzednie dwa tegoroczne turnieje, przyniosły naprawdę ogromne emocje i sporo niespodzianek. Bez zbędnego przedłużania – nowym Mistrzem Polski została Firma ZK Grzybowice Zabrze, przerywając wspaniałą serię eXc Mobile Ochoty Warszawa, która tym razem musiała obejść się smakiem i zadowolić srebrem, co i tak jest naprawdę niesamowitym osiągnięciem. Ekipa ze Śląska wywalczyła również tym samym bilet na EMF Champions League, które już we wrześniu odbędzie się w Rumuńskiej Oradei! Trzecie miejsce zajął Zakład Pogrzebowy Tanatos, natomiast medale pocieszenia za czwarte miejsce zgarnął DTZ Mińsk Mazowiecki. Choć to, co najpiękniejsze, już za nami, wspomnienia z turnieju pozostaną z nami na długo. Zapraszamy zatem na krótkie ich przypomnienie w postaci szczegółowego podsumowania tegorocznych Mistrzostw Polski Superliga6 2023!

 

Zanim przejdziemy do części czysto piłkarskiej, chcielibyśmy powiedzieć wyraźnie, że zorganizowanie tak wspaniałego wydarzenia nie byłoby możliwe gdyby nie wsparcie ze strony naszych Partnerów i  Sponsorów. W szczególności dziękujemy firmie Bostik, Browarowi Błonie oraz ESSE dla zdrowia. To głównie dzięki Waszej pomocy wszystko wyszło niemal bezbłędnie, za co jesteśmy wdzięczni każdemu z osobna, ale i wszystkim razem, bo wspólnie tworzymy jedną wielką piłkarską rodzinę. Dziękujemy każdemu, kto dołożył choć najmniejszą cegiełkę do naszego wspólnego sukcesu – jesteście niezastąpieni! Mamy nadzieję, że tegoroczne Mistrzostwa będą naszym wspólnym krokiem w przyszłość, która przyniesie nam jeszcze wiele powodów do dumy. A tymczasem zapraszamy już na merytoryczną część naszego podsumowania!

Na początek przyjrzymy się oczywiście wydarzeniom z grup porannych, które zaczęły swoje zmagania o godzinie 9.00, a zakończyły je tuż po południu. Na pierwszy ogień oczywiście grupa A, w której znalazł się chociażby zeszłoroczny zdobywca Pucharu Polski – Ankier Niedrzwica, który już w pierwszym spotkaniu zgubił punkty z regularnym bywalcem na naszych turniejach – Lumumbami Łódź, remisując 1:1. Podziałem oczek zakończyło się również spotkanie Snowkids Katowice z Plus Oknami Biłgoraj, tam padł wynik 0:0. Zarówno Ankier, jak i Lumumby zdobyły swoje pierwsze punkty wygrywając odpowiednio z Golden Boys Konin 2:5 oraz z zespołem z Katowic 0:1. W tej grupie jednak nie było reguły co do tego, kto wygrywa z kim, bowiem team z Niedrzwicy uległ katowiczanom 0:2, a zatem kwestia awansu zaczęła popadać w wątpliwość. Ankier co prawda zdołał wygrać z drużyną z Biłgoraju, jednak wciąż czekał na pozostałe wyniki. Zarówno Snowkids, jak i Lumumby wygrały swoje mecze (z Golden Boys i Plus Oknami), a zatem łodzianie wyszli z pierwszego miejsca z dorobkiem 8 punktów. Drugą lokatę zajęło Snowkids Katowice, które w bezpośrednim meczu okazało się lepsze od Ankieru i w konsekwencji sprawili niemałą sensację, wyrzucając ich z turnieju.

 

W grupie B również miała miejsce ciekawa sytuacja, a losy awansu ważyły się do ostatniego meczu. Tu z powodu nieobecności Budmaxu Przodkowo, o której poinformowano nas dopiero w sobotę wieczorem, wystąpiły cztery drużyny, a zatem zmieniliśmy nieco format – z 1x15 minut na 2x10 minut. Wraz ze zmianą systemu gry nieco zreformowaliśmy również terminarz, a zatem jako pierwsi na boisko wybiegli zawodnicy IKP Olimpii Poznań oraz Gladiatorzy Warszawa, którzy tydzień temu wznosili w górę Puchar Polski. Choć godzina była jeszcze iście poranna, nominalni goście dość szybko nas rozbudzili golem z 3. minuty. Potem mecz nieco zwolnił tempa, jednak wciąż to Warszawianie byli stroną dominującą, co potwierdzili bramką na 0:2, która ustaliła końcowy rezultat. Wybrzeże Klatki Schodowej Brzeziny efektownie ograło 1:4 Zamkowo Lublin. Co ciekawe, to ekipa z Lublina otworzyła wynik, jednak ich rywale dość prędko odrobili straty i przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę, głównie dzięki hattrickowi Marcina Bykowskiego, który był naprawdę „w gazie”. Zamkowo jednak nie zamierzało od razu się poddać, bowiem w kolejnym starciu rozgromiło zespół z Poznania 3:7. Lublinianie ewidentnie byli tu stroną dominującą, a Adrian Prażmo chyba pozazdrościł rywalowi z poprzedniego meczu i również trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. Pewnie po swoje kroczyli Gladiatorzy, którzy tym razem ograli WKS Brzeziny 4:0. Zespół z Warszawy w pełni kontrolował przebieg gry, a absolutną ozdobą spotkania była bramka na 4:0 autorstwa Rafała Polakowskiego, który przelobował golkipera rywali z własnej połowy. Tym samym ekipa Rafała Osińskiego była już pewna awansu, choć pokusili się jeszcze o wygraną z Zamkowem, kończąc grupę z kompletem oczek. Wciąż jednak nie było wiadomo, co z drugim miejscem. Sytuację pogmatwał fakt wysokiej wygranej Olimpii z Brzezinami. Ostatecznie o wszystkim zadecydowała tzw. „mała tabela”, a w fazie play-off zameldowało się Wybrzeże Klatki Schodowej Brzeziny.

 

Przechodzimy do grupy C, w której kubeł zimnej wody na głowę wylali zawodnikom eXc Mobile Ochoty Warszawa już w czwartej minucie piłkarze ZON Adminy Lublin. Ekipa Kamila Jurgi zrobiła jednak to, co umie najlepiej, czyli odwróciła wynik i wygrała ostatecznie 2:1. Niedosyt z kolei mógł czuć Klub Sympatyków Whisky Częstochowa, który zaledwie zremisował z Genticus PTH Maltrans FC Brulin 0:0. W tej grupie znalazł się jeszcze DTZ Mińsk Mazowiecki (jak się potem okazało, czarny koń tego turnieju), który urwał punkty broniącemu tytułu zespołowi z Warszawy. Premierową wygraną odniósł KSW Częstochowa, który pokonał rywali z Lublina 2:1, jednak to były jego ostatnie punkty, bowiem uległ on Ochocie oraz teamowi z Mińska Mazowieckiego, który pokonał 2:0 Genticus i dość niespodziewanie zremisował 1:1 z Adminą Lublin. Awans jako pierwsza zapewnił sobie Mistrz Polski, który w swoim ostatnim meczu przejechaa się po Genticusie, ogrywając go 1:5. Dublet zdobyli Bartek Goździewski i Damian Patoka, a warszawianie wyglądali naprawdę świetnie. O wejściu do fazy pucharowej zadecydować miał mecz pomiędzy Klubem Sympatyków Whisky, a DTZ-em. Prowadzenie w 8. Minucie objęli goście, jednak ich rywale zdołali niedługo potem wyrównać. Każdy myślał, że to spotkanie zakończy się remisem, jednak wtedy Aleksander Dzięcielski wykończył kombinacyjną akcję ekipy z Mińska i został bohaterem swojej drużyny, dając im wygraną 1:2 i miejsce w najlepszej 16.

Mocno obsadzona była również grupa D, w której rozgrywki rozpoczęło LW Płock, które pokonało 2:0 FK Almaz Warszawa. Choć pierwsze minuty były dość niemrawe, płocczanie w końcu skalibrowali celowniki i zaczęli strzelać, dzięki czemu udanie rozpoczęli turniej. Podobnie zadowoleni mogli być przedstawiciele Sengam Sport Football Team Zawiecie, którzy pokonali Poltank Białystok 3:1. Lubimy Wychlać Płock, którzy zawsze poprawiają nam humor, gdy patrzymy na ich nazwę, w swoim drugim spotkaniu zremisowali 1:1 z FC OGP Konin i niestety tu zaczęły się dla nich schody, ale o tym za moment. Nieco rozchmurzyło się niebo nad FK Almazem, który bardzo pewnie rozprawił się z Sengamem, rozbijając ich 1:4, co było (jak się potem okazało) jedyną porażka nominalnych gospodarzy w fazie grupowej. Do życia przebudził się również Poltank Białystok, który ograł ekipę z Konina 1:3. Sengam wiedział, że jeśli chce awansować, musi podkręcić tempo i to im się udało, bo najpierw pokonali 0:2 rywali z  Płocka, a potem dali prawdziwą lekcję futbolu FC OGP, wygrywając z nimi aż 8:2. Drużyna z Zawiercia pokazała klasę, a pochwalić należy również Patryka Wróbla, Patryka Mendelę i Adriana Jurę – wszyscy trzej Panowie zdobyli po dublecie, co na takim turnieju jest powodem do radości. Z dorobkiem dziewięciu oczek ich zespół wygrał tę grupę. A co z drugim miejscem? Zarówno uczestnicy Ligi Bemowskiej, czyli Almaz, jak i BLS – u, czyli białostoczanie wygrali swoje spotkania (3:1 z OGP Konin oraz 3:2 z LW Płock), a zatem wisienką na torcie miało być ich bezpośrednie starcie w ostatniej serii gier. Szybko zdobyta przez gości bramka pozwoliła im nieco się rozluźnić, choć gospodarze non stop próbowali wyrównać. Rozstrzygnięcie przyszło w ostatnich minutach, kiedy Poltank trafił na 0:2, a Almaz zdobył gola kontaktowego, jednak mimo wszystko ekipie z Warszawy nie udało się doprowadzić już do remisu, a zatem w play-offach zagrali piłkarze, którzy awans na Mistrzostwa wywalczyli dwa tygodnie temu poprze turniej eliminacyjny w Wyszkowie.

Tym samym zakończyliśmy zmagania grup porannych, a na terenie Bemowskigo Ośrodka Piłki Nożnej pojawili się nowi zawodnicy. Grupy E-H rozgrywały swoje mecze od 12.30 do mniej więcej 15.50. I już w grupie E piłkarze dostarczyli nam sporą dawkę emocji. W pierwszym spotkaniu Starszaki Sulejówek uległy Chemikowi Bemowo 1:2, a tuż po nich dość niespodziewanie AC Bogucice Katowice przegrały z Adampolem Team Świdnik 0:2. Nienajlepiej z turniejem przywitało się również PDK Live Rzeszów, które poniosło porażkę 0:3 ze Staszakami Sulejówek. W meczu, który jak się potem okazało, zaważył o awansie z pierwszego miejsca, AC Bogucice pokonały warszawskich „Chemików” 4:2 po naprawdę wyrównanym spotkaniu, w którym dwukrotnie mieliśmy rezultat remisowy. Kolejną porażkę poniosła ekipa z Podkarpacia, natomiast tempa cały czas nie zwalniali gracze z Katowic, którzy musieli się nieco namęczyć ze Starszakami Sulejówek, jednak koniec końców dzięki świetnemu uderzeniu Mateusza Sadowskiego z dystansu przybliżyli się do awansu. Do góry piął się również Chemik, którzy pogrążył jakiekolwiek nadzieje PDK Live. Szanse na wyjście z grupy teoretycznie miał jeszcze Adampol Świdnik, jednak uległ on zarówno Starszakom, jak i Chemikowi, który głównie dzięki dubletowi Damiana Świerblewskiego ograł ich 3:0. Z dorobkiem 9. Oczek w 1/8 zameldował się zatem zarówno team ze stolicy, jak i z Katowic.

Przechodzimy do grupy F, która była jedną z tych, w których wszystko mogło się wydarzyć. Na początek Firma ZK Grzybowice Zabrze ograła 2:1 Atom Webski Sklep Koszalin, choć wygraną zapewniła sobie dopiero w końcowej fazie meczu. Tuż po nich na murawie zobaczyliśmy Offside Wołomin oraz In-Plus Pojemną Halinę Warszawa. Nieobecność kilku ważnych ogniw w układance Patryka Galla skutkowała pierwszą porażką w turnieju. Tej doznał również Dobroplast Zambrów, który uległ 0:4 Mistrzowi Katowickiej Ligi Szóstek, który zamknął ten mecz już praktycznie w pierwszych pięciu minutach po dwóch golach Artura Koschnego i jednym Miłosza Ćwielonga. Jeszcze później jedno trafienie dorzucił Krzysztof Wietech, który wbił ostatni „gwóźdź do trumny” rywali. Prawdziwym rollecoasterem z kolei możemy nazwać starcie Offside’u i ekipy z Koszalina, które Ci pierwsi wygrali 4:3. Ilekroć ktoś wychodził na prowadzenie, druga stron wyrównywała, jednak presję lepiej wytrzymali Mistrzowie Ligi Bobra z Tłuszcz i to oni dopisali sobie trzy oczka. Totalnie nie tak te Mistrzostwa miały wyglądać dla warszawskiej Haliny, która przegrała kolejny mecz. Jako jedyna zdołała jednak urwać punkty drużynie z Zabrza, z którą zremisowała 1:1. Na koniec udało im się jeszcze wygrać rzutem na taśmę z Atomem 2:3, jednak to było już tylko spotkanie „o pietruszkę”. Faworytem do wygrania grupy po triumfie nad Offside’m byli Zabrzanie, natomiast walka o drugie miejsce toczyła się głównie między piłkarzami z Wołomina, a Dobroplastem Zambrów, który w bezpośrednim meczu okazał się od nich lepszy i pokonał ich 1:4 po dublecie Tomasza Jastrzębskiego, dzięki czemu to właśnie debiutanci z łomżyńskiej MLPN awansowali dalej.

Grupa G była tą z kategorii tych bardzo wyrównanych, choć nie spodziewaliśmy się tego przed rozpoczęciem zawodów. Od razu byliśmy świadkami niespodzianki, jaką była porażka Zakładu Pogrzebowego Tanatos z DSA Team Katowice. Było to bardzo zamknięte spotkanie, a o wszystkim rozstrzygnął gol Łukasza Dębskiego z 3. Minuty. Problem ze strzelaniem bramek mieli również zawodnicy Galportu Bydgoszcz oraz Young Power Bielsko-Biała, którzy zremisowali 0:0. W tarapatach znalazła się ekipa z Warszawy, która kolejny raz straciła punkty, tym razem remisując 2:2 z ZTR Boys Konin. W tej grupie jeszcze aż trzy mecze zakończyły się remisami, co sprawiało, że tabela była bardzo ciasna. W końcu jednak na dobre tory wszedł Tanatos, który swoje pozostałe dwa mecze wygrał, pokonując odpowiednio 3:2 Galport i 1:3 YP B-B, głównie dzięki Mikołajowi Rałowcowi, który wniósł nieco świeżości do formacji ofensywnej warszawiaków. Ostatecznie, dość szczęśliwie wyszli oni z grupy z pierwszego miejsca, bowiem ich rywale nie potrafili w większości spotkań doprowadzić do jednoznacznych rozstrzygnięć. W fazie pucharowej znaleźli się finalnie piłkarze dość defensywnie usposobionego DSA Team Katowice, którzy przeszli przez fazę grupową bez porażki, notując wygraną i trzy remisy. Co ciekawe, zarówno Galport, jak i Young Power zgromadzili po pięć punktów. ZTR Boys Konin z dorobkiem dwóch pojechał do domu z niechlubnym tytułem „czerwonej latarni” grupy, jednak trzeba przyznać, że jej poziom był naprawdę bardzo wysoki.

 

Jak burza,, przebrnął przez grupę H Połczyn Brothers Warszawa, który udowodnił, że w elitarnym gronie nie znalazł się przypadkowo. Co tu dużo mówić – Kuba Guzina i jego koledzy pokonali wszystkich swoich rywali, wszystkich pewnie i bez większych trudności i z kompletem punktów zameldowali się w playoffach. Kto był drugi? Tu walka rozegrała się między Hvac-Eko Dyrygałami Ełk, a Hiacyntem Tychy. Nota bene, właśnie te zespoły otwierały rywalizację w grupie H i podzieliły się punktami, remisując 1:1. Oba przegrały z Połczynem, choć gorzej wypadła ekipa z Ełku. Takich problemów nie mieli w spotkaniach ze Sztormem Koszalin oraz Opalem Stoczniowiec Poznań – tych pokonały raczej pewnie. Koniec końców o wszystkim zadecydowały bilans bramek, który zdecydowanie stał po stronie Mistrza Tyskiej Ligi Szóstek, dając mu tym samym miejsce w 1/8 finału.

 

Tym sposobem zakończyliśmy fazę grupową. Tak jak już pisaliśmy – kilka niespodzianek było. Pewni byliśmy jednak tego, że rywalizacja stała na naprawdę wysokim poziomie. Pierwsze gwizdki w meczach fazy pucharowej wybrzmiały o 16.00. Jako pierwsi zmierzyli się ze sobą piłkarze Lumumbów Łódź oraz Zamkowa Lublin. Przypominamy jeszcze, że na tym etapie mecze wydłużone były do formatu 1x20 min, a zatem każdy musiał mądrze dysponować siłami. Początkowe minuty należały do zespołu z Łodzi, a dobre okazje miał chociażby Borys Ostapenko, czy Kostya Didenko. Próby w końcu przyniosły oczekiwania, kiedy drugi z wymienionych przed momentem graczy musnął wstrzelaną piłkę i zmylił golkipera rywali. Dość szybko na 0:2 podwyższył strzałem w górny róg bramki Yakovenko. Nominalni gospodarze nie zamierzali jednak złożyć broni i już niedługo potem złapali kontakt. Mecz nabrał większego tempa, a obie ekipy atakowały na przemian. W końcówce dość nieoczekiwanie do remisu doprowadził Bartłomiej Barwiak, a w ostatniej minucie po asyście piętą Adriana Prażmo bohaterem swojego zespołu został Kamil Ostrowski, który trafił na 3:2 i tym samym wysłał Łodzian do domu. Lumumby mogą czuć spory niedosyt, bowiem wyglądali tego dnia naprawdę solidnie.

W kolejnym spotkaniu Gladiatorzy Warszawa podejmowali Snowkids Katowice. Pierwsze minuty były wyrównane, lecz później inicjatywę przejęli zdobywcy Pucharu Polski. Stwarzali sobie więcej okazji strzeleckich, a ich rywal nastawiony był głównie na kontrowanie ich ataków. W okolicach 10. Minuty zrobiło się nieco spokojniej, a obie ekipy szukały luk w szykach przeciwników, skupiając się głównie na rozgrywaniu piłki w środkowej strefie. Wynik się nie zmieniał, a w końcówce każdy chciał zdobyć decydującego gola. Niestety, mimo wielu prób i kilku naprawdę dogodnych sytuacji, w regulaminowym czasie gry nie zobaczyliśmy goli, co oznaczało, że o wszystkim przesądzą rzuty karne. I tu musimy sobie powiedzieć, że dawno na rozgrywkach w formacie „szóstkowym” nie widzieliśmy tak długiej serii popularnych strzałów „z wapna”. Rozpoczynali przedstawiciele SK, jednak ich zawodnik uderzył obok bramki. Gladiatorzy pewnie wykorzystali dwie serie, jednak w momencie, w którym mogli zapewnić sobie awans dalej, przenieśli piłkę nad poprzeczką. Do końca mieliśmy jeszcze aż pięć serii! Strzały były mocno niedokładnie i trafiały bądź w słupki, bądź lądowały wszędzie, tylko nie w sieci. Koniec końców tę niesamowitą presję wytrzymali gracze z Katowic, którzy w serii rzutów karnych wygrywają 5:4 i meldują się w 1/4.

Następnie obrońcy tytułu, czyli eXc Mobile Ochota, zagrali z Poltankiem Białystok. Warszawiacy od początku próbowali narzucić rywalowi swój styl gry i stwarzali sobie dogodne okazje do zdobycia gola. Jedną z nich miał chociażby Damian Patoka, który jednak nie zdołał trafić do siatki. Dość nieoczekiwanie w 7. minucie piękną akcję białostoczan wykończył Rafał Szeretucha, a w szeregach Mistrza Polski zrobiło się naprawdę gorąco. Podopieczni Kamila Jurgi są jednak specjalistami w odrabianiu wyniku, co udowodnił wspomniany Patoka w 11. minucie posyłając bombę z lewej nogi, którą doprowadził do remisu. Już dwie minuty później Krystian Nowakowski również spróbował swoich sił, a ten, kto popularnego „Nowaczka” zna, wie, że jego lewa noga jest naprawdę dobrze ułożona. Mieliśmy już 2:1, choć jeszcze w końcówce Patoka mógł zostać antybohaterem ze względu na żółty kartonik, który obejrzał, jednak Ochocie udało się jakoś wybronić i finalnie to oni zameldowali się w ćwierćfinale.

W ostatnim spotkaniu pierwszej serii meczów 1/8 finału Sengam Sport Football Team Zawiercie mierzył się z DTZ-em Mińsk Mazowiecki. Już w 4. Minucie Daniel Wieczorek pięknym strzałek pod poprzeczkę wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Nominalni goście zaczęli się jednak przebudzać i przeprowadzili kilka groźnych akcji lewą stroną boiska. Przyszła pora na to, kiedy zmęczenie i wysoka temperatura zaczęły dawać się we znaki, co skutkowało niedokładnościami z obu stron. W 12. Minucie jednak DTZ po pięknej akcji doprowadził do remisu, a z gola cieszył się Paweł Bartnicki. Każdy chciał przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, jednak walka toczyła się głównie w środku pola. Ostatecznie, mecz zakończył się remisem, a o wszystkim ponownie miały zadecydować rzuty karne. W tych lepsi okazali się zawodnicy z Mińska Mazowieckiego, którzy wygrali w stosunku 2:3.

Drugą serię meczów o wejście do ćwierćfinału rozpoczęliśmy tuż po pierwszej, o godzinie 16.25. Na pierwszy ogień weźmy pojedynek AC Bogucic Katowice z Dobroplastem Zambrów. Początkowo to goście dominowali na placu gry, jednak potem w odstępie czterech minut kilka świetnych sytuacji mieli gospodarze, a konkretnie Daniel Kuliga, jednak chyba miał nieco rozkalibrowany celownik. W końcu próby piłkarzy ze Śląska przyniosły efekty, kiedy w 11 minucie po wycofaniu do Damiana Sadowskiego, ten umieścił piłkę w pustej bramce. Dominacja Bogucic była coraz bardziej wyraźna, a wraz z nią przyszły również kolejne bramki. W 14. minucie Sadowski do gola dołożył asystę, kiedy podał do Daniela Kuligi, a ten w myśl zasady „do trzech razy sztuka” nie pomylił się w sytuacji sam na sam i podwyższył na 2:0. Jeszcze przed końcem gospodarzom udało się dobić rywali, kiedy Mateusz Cyganek dał popis swoich umiejętności i ustalił wynik końcowy na 3:0.

W ramach kolejnego starcia naprzeciw siebie stanęły ekipy ZK Grzybowic Zabrze oraz Chemika Bemowo. Mecz ten stał naprawdę na wysokim poziomie, a oba zespoły bardzo długo szukały drogi do bramki rywali. I jedni i drudzy grali twardo i zdecydowanie, ale raczej w granicach przepisów. Z czasem wydawało się, że nieco bardziej konkretni są zawodnicy z Zabrza. Idąc tym tropem w końcu zakończyli oni posuchę bramkową, kiedy jeden z ich zawodników dopadł do odbijającej się piłki i dobił ją do pustej bramki. Wynik nie był jednak bezpieczny, a w końcówce zaczęło wrzeć. W 18. Minucie na 0:2 podwyższyły Grzybowice, jednak chwilę potem do głosu doszła drużyna z Warszawy, która złapała kontakt i miała wiele okazji, by doprowadzić do remisu, jednak ostatecznie mimo wielu prób ta sztuka im się nie udała, a zatem w ćwierćfinale znaleźli się Zabrzanie.

Zerknijmy zatem na spotkanie Zakładu Pogrzebowego Tanatos Warszawa z Hiacyntem Tychy. Już w pierwszej minucie fantastycznie, piętą do Patryka Dybowskiego zagrał Bartek Gołasiewicz, jednak ten trafił jedynie w słupek. Od początku to gospodarze lepiej radzili sobie przy piłce, lecz marnowali wiele naprawdę dogodnych sytuacji do otwarcia wyniku. Goście próbowali atakować, jednak momentami mieli z tym trudności, bowiem ich rywale byli naprawdę dobrze zorganizowani. W końcu piłkarze w bordowych strojach złapali wiatr w żagle, a ich ataki przyniosły skutek. W jednej z ostatnich akcji regulaminowego czasu gry błąd przeciwników wykorzystał Gołasiewicz, który znalazł się w sytuacji sam na sam, a jak wiadomo – on w takich się nie myli. Po uderzeniu „z czuba” przy słupki uratował swoich kolegów przed serią rzutów karnych i dał im miejsce w 1/4.

W ostatnim meczu 1/8 finału Połczyn Brothers Warszawa walczył z DSA Team Katowice. Początek obfitował w taktyczną grę obu drużyn, jednak brakowało groźnych sytuacji do zdobycia gola. Jak wiadomo – „co się odwlecze to nie uciecze”. Tak było również w tym przypadku. W 8. minucie efektowną akcję przeprowadzili zwycięzcy turnieju eliminacyjnego w Wyszkowie. Rozklepali oni obronę rywali, piłka chodziła jak po sznurku, a całość wykończył Antoni Grzymała. Obie strony zaczęły jednak popełniać proste błędy, przez co mecz nieco zwolnił z tempa. Choć lekko dominowali gracze z Warszawy, to dość niespodziewanie w 16. minucie goście doprowadzili do remisu, co w konsekwencji doprowadziło do serii rzutów karnych. Ekipa z Warszawy nie wytrzymała presji i finalnie przegrała ją 1:2, niestety kończąc swój udział w turnieju. Nie ma jednak powodów do wstydu – zaprezentowali się naprawdę bardzo dobrze i jesteśmy pewni, że wrócą do nas za rok. Słowa uznania należą się też zwycięzcą, którzy żelazną dyscypliną w obronie i konsekwencją w grze zabrnęli do najlepszej ósemki  kraju!

Tym samym dobrnęliśmy do ćwierćfinałów. Żar lał się z nieba przez większą część dnia, a zatem było naprawdę duszno, co nie pomagało piłkarzom. W ramach pierwszego ćwierćfinału, Zamkowo Lublin zagrało z eXc Mobile Ochotą Warszawa. Trzeba przyznać, że goście zagrali jak z nut i byli nie do zatrzymania. Już w jednej z pierwszych akcji objęli prowadzenie, kiedy długą piłkę do Bartka Goździewskiego zagrał Krzysztof Jabłoński, a ten pierwszy z ostrego kąta umieścił piłkę w siatce. Niedługo potem zdobył kolejnego gola, uderzając przy słupku z daleka i mieliśmy już 0:2. Potem, Mikołaj Prybiński wymyślił sobie coś, co chyba tylko on sam zrozumie i balansem ciała, którego nie powstydziłaby się niejedna tancerka przerzucił sobie piłkę nad obrońcą rywali, po czym pokusił się o swoje trafienie, pokonując golkipera przeciwników. Ochota nie zwalniała tempa i nie zamierzała przestać strzelać. Zamkowo co prawda próbowało jakkolwiek im zagrozić, jednak mieli z tym spore trudności. W 15. Minucie znów dał o sobie znać popularny „Goździu”, który najpierw skompletował hattricka, a niedługo potem po raz czwarty wpisał się na listę strzelców, ustalając końcowy wynik na 0:5 na korzyść Mistrzów Polski. Chapeu bas. Drużyna z Warszawy udowodniła, dlaczego i w tym roku byli jednym z faworytów do ponownej wygranej, a Zamkowo choć swoją przygodę zakończyło na ćwierćfinale, może wracać na Lubelszczyznę z podniesioną głową – z pewnością pokazało się w tegorocznym czempionacie z jak najlepszej strony imponując walecznością i skutecznością.

W starciu Snowkids Katowice z DTZ-em Mińsk Mazowiecki również oglądaliśmy nieco jednostronne zawody, a przynajmniej tak sugeruje wynik 0:3, którym się one zakończyły. Już w trzeciej minucie gola zdobył Bartosz Szczęsny. Najpierw, obrońca wybił piłkę praktycznie z linii bramkowej, jednak Bartek drugi raz się nie pomylił i rozpoczął strzelanie. Goście poszli za ciosem, bowiem już minutę potem na 0:2 podwyższył Aleksander Dzięcielski. Choć na kolejne gole przyszło nam nieco poczekać, nie możemy narzekać na poziom tego spotkania, bowiem ten z obu stron był naprawdę wysoki. Więcej pomysłu na grę mieli jednak zawodnicy z Mińska Mazowieckiego, których akcje były również bardziej kombinacyjne. W 12. Minucie świetną akcję na zamknięcie tego meczu miał Miłosz Górski, jednak trafił tylko w bramkarza. Ten był już jednak bezradny wobec uderzenia Pawła Bartnickiego, który ustalił wynik na 0:3. W końcówce kilka groźnych okazji mieli gospodarze, jednak szczęście zdecydowanie nie było po ich stronie, a zatem finalnie to DTZ Mińsk Mazowiecki został drugim sensacyjnym półfinalistą i czarnym koniem tegorocznych Mistrzostw Polski.

W kolejnym ćwierćfinale AC Bogucice Katowice podejmowały Zakład Pogrzebowy Tanatos Warszawa. Zespół z Warszawy lepiej radził sobie z piłką, ale gospodarze dobrze ich kontrolowali i powstrzymywali. Nieustanne próby w końcu przyniosły jednak skutek, choć trzeba przyznać, że dość późno, bo dopiero w 14. minucie. Strzelcem gola został niezawodny Bartek Gołasiewicz, który po nienajlepszym początku w fazie grupowej, z meczu na mecz się rozkręcał. Po tym zdarzeniu Bogucice nie zamierzały jednak tanio sprzedać skóry i rzucili się do ataku, próbując zremisować za wszelką cenę. Ta sztuka udała im się na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, kiedy składną akcję wykończył Gustaw Tomkiewicz. Sporo pracy w tym meczu miał również arbiter. Ostatecznie, o zwycięstwie zdecydowały rzuty karne, w których zimną krew zachowali gracze Tanatosu i to oni ostatecznie awansowali dalej.

W ostatnim meczu 1/4 finału, Firma ZK Grzybowice Zabrze pokonała minimalnie DSA Team Katowice 1:0. Początek obfitował w walkę raczej w środku pola, co nie przynosiło zbyt wielu efektów w postaci okazji bramkowych. Dużo niedokładności sprawiało, że spotkanie momentami było nieco nużące. Na szczęście im bliżej końca, tym działo się więcej i wreszcie zaczęliśmy oglądać groźne ataki z obu stron. Brakowało jedynie konkretów w postaci bramek, jednak i na to przyszła pora. Dopiero w 18. Minucie Artur Koschny pokonał mierzonym uderzeniem po ziemi bramkarza rywali, którzy po tym ciosie nie byli w stanie się już podnieść i koniec końców to zabrzanie zostali ostatnim półfinalistą.

 

W półfinałach ponownie zobaczyliśmy kawał naprawdę fenomenalnego futbolu. W pierwszym z nich w szranki stanęli zawodnicy warszawskich eXc Mobile Ochoty oraz Zakładu Pogrzeboago Tanatos. Tym, którzy wiedzą, jak zakończyła się potyczka tych ekip w ostatnim sezonie Superligi6 w Lidze Bemowskiej nie musimy mówić, że obrońcy tytułu Mistrza Polski zdecydowanie chcieli rewanżu. Już w pierwszej minucie groźnym strzałem z rzutu wolnego popisał się Krystian Nowakowski, jednak nie udało mu się zdobyć bramki. To już w jednej z kolejnych akcji się zemściło, bowiem świetne podanie Bartka Gołasiewicza wykorzystał Patryk Dybowski, który pokonał Krzysztofa Jabłońskiego strzałem po długim słupku. Ochota próbowała doprowadzić do remisu, czego bliski był w 6. minucie Bartek Goździewski, jednak na posterunku był dobrze dysponowany bramkarz „Bordowych”, Darek Nowak. Również Jabłoński z drugiej strony barykady nie próżnował, bowiem popisał się fenomenalną interwencją po strzale Gołasiewicza z wolnego. Próby ekipy Kamila Jurgi w końcu przyniosły efekt, gdy w 12. minucie Damian Patoka wybiegł z kontrą i posłał prawdziwą bombę do bramki Tanatosu, doprowadzając do wyrównania. Do końca meczu obie ekipy miały jeszcze kilka sytuacji, jednak każdy kibic lubi nieco dramaturgii, a zatem tutaj z pewnością nikt się nie nudził, bo o wszystkim zdecydować miały rzuty karne. Już w pierwszej kolejce Tanatos wyszedł na prowadzenie, bowiem swojej okazji nie wykorzystał Filip Szewczyk. Już do końca jednak gracze Ochoty strzelali bezbłędnie, a na ich szczęście bronienie rzutów karnych to coś, co dla Krzystofa Jabłońskiego jest po prostu codziennością. Dwukrotnie zatrzymał on strzały rywali i wprowadził swoją ekipę do wielkiego finału.

Do zespołu z Warszawy dołączyć miał ktoś z pary DTZ Mińsk MazowieckiFirma ZK Grzybowice Zabrze. Do 5. Minuty to goście dominowali na placu gry i mieli kilka dogodnych okazji na zdobycie gola, jednak na posterunku był bramkarz rywali. Kanonada bramki DTZ-u była kontynuowana. Najpierw, zabrzanie trafili w poprzeczkę, a chwilę potem przed prawie pustą bramką znalazł się Miłosz Ćwielong, jednak za bardzo wypuścił sobie piłkę do boku i jego strzał z bardzo ostrego kąta minimalnie minął słupek. W połowie spotkania gra przeniosła się na chwilę do środka pola, z małym przerywnikiem na niesygnalizowane uderzenie Krzysztofa Wieteha, które trafiło jednak w obramowanie bramki gospodarzy. W końcu w 13. Minucie filar zespołu gości, Artur Koschny, trafił do siatki i mieliśmy wynik 0:1. Nasiliły się ataki DTZ, jednak pewniej i bardziej przekonująco wciąż wyglądała drużyna ze Śląska. W ostatniej akcji gospodarze mieli jeszcze rzut wolny, który był ich ostatnią nadzieją na wyrównanie, jednak źle go rozegrali, co oznaczało, że do eXc Mobile Ochoty w meczu o prestiż, tytuł Mistrza Polski i wyjazd do Rumunii, dołączyła Firma ZK Grzybowice Zabrze.

Zanim jednak o tym, na co wszyscy czekali, rozegraliśmy jeszcze tzw. „mecz pocieszenia”, czyli mecz o 3. miejsce, w którym zmierzyły się ze sobą ekipy DTZ i Tanatosu. Rozpoczęliśmy od dwóch szybkich akcji gospodarzy, jednak dwukrotnie czujny był golkiper gości. Częściej przy piłce byli warszawiacy, jednak ich rywale również nie próżnowali i szukali swojej drogi do bramki. Pierwsze trafienie padło dopiero w 12. Minucie, a jego autorem był Patryk Traczyk. W tym momencie worek z bramkami rozwiązał się na dobre, bowiem już minutę później Mikołaj Rałowiec „na raty” pokonał golkipera DTZ-u. Młodzi piłkarze z Mińska Mazowieckiego wydawali się być momentami nieco bezradni wobec doświadczonych i rozgoryczonych porażką z półfinału zawodników w bordowych strojach, którzy nie zamierzali na dwóch golach poprzestać. W 16. Minucie szczęście mogło się na moment do DTZ-u uśmiechnąć, kiedy Michał Dryński chciał popisać się efektownym i efektywnym lobem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że „Dryna” chyba pomylił bramki, bo piłkę prawie skierował do własnej, jednak fenomenalną paradą popisał się bramkarz Dariusz Nowak, który uratował drużynę z opresji po raz kolejny. Po tym zdarzeniu jednak Mistrzowie Warszawy wrócili z głębokiego snu, z któryego wyprowadził ich Bartek Januszewski golem na 0:3, a potem już na pełnym luzie goście podwyższyli na 0:4 i takim właśnie wynikiem ten mecz się zakończył.

Wielki finał. Mecz o marzenia. Mecz o wyjazd na EMF Champions League i możliwość reprezentowania Polskiej Federacji Minifutbolu na arenie międzynarodowej w rumuńskiej Oradei. Po przeciwnych stronach boiska broniąca tytułu eXc Mobile Ochota Warszawa oraz Firma ZK Grzybowice Zabrze. Emocje sięgały zenitu. Z wysokiego „C” zaczęli Zabrzanie, jednak na posterunku był Krzyszof Jabłoński. W kolejnej akcji piłka powędrowała płasko obok słupka. Ochota ewidentnie miała kłopoty. Moment oddechu i czas na zorganizowanie taktyki miały obie ekipy podczas krótkiej przerwy medycznej spowodowanej groźnym zderzeniem na przedpolu zabrzan. Rzut wolny wykonywany przez Krystiana Nowakowskiego został jednak obroniony przez ich bramkarza. W 7. Minucie na boisku przy Obrońców Tobruku 11 rozległ się okrzyk radości, bowiem ustawiony na linii pola karnego Artur Koschny posłał kapitalny strzał w górny róg bramki rywali. Ochota walczyła dalej i próbowała szybko doprowadzić do remisu, jednak próba świetnego podczas tego turnieju Bartka Goździewskiego powędrowała obok słupka. Inicjatywę i kontrolę nad meczem przejęła Firma ZK Grzybowice, która częściej była przy piłce. Ich rywale również próbowali atakować, jednak bezskutecznie. Ochota cały czas pressowała, jednak za każdym razem przeciwnicy spod tego pressingu wychodzili. Na kolejnego gola obie ekipy pracowały bardzo ciężko, aż nagle ni stąd ni zowąd doskonały tego dnia Artur Koschny zrobił coś niesamowitego, posyłając piłkę w samo okienko bramki Ochoty. Strzelić takiego gola w takim meczu? Gość musi naprawdę mieć stalowe nerwy. Na twarzach zawodników z Warszawy widać było rozgoryczenie, ale nie zrezygnowanie. Zrobili wszystko, by wrócić do gry, jednak trzeba sobie obiektywnie powiedzieć, żeZzabrzanie byli po prostu fenomenalni i w tym meczu byli po prostu lepsi, co udowodnili jeszcze raz, strzelając gola na 0:3 po pięknej kombinacyjnej akcji. Niedługo potem wybrzmiał ostatni gwizdek tegorocznych Mistrzostw, który oznaczał koniec marzeń o trzecim z rzędu triumfie eXc Mobile Ochoty, jednak zwieńczył piękną przygodę Firmy ZK Grzybowice Zabrze, rozpoczynając również nowy etap w historii tej drużyny. Czapki z głów i wielkie brawa dla obu zespołów za niesamowite widowisko i za cały turniej!

Na koniec przyszła jeszcze pora na nagrody indywidualne, a więc najlepszego strzelca, bramkarza i zawodnika. Choć te dwie ostatnie są mocno uznaniowe i momentami spotykają się z kontrowersjami, to jednak wydaje nam się, że decyzje, które podjęliśmy po konsultacji z całym sztabem i obsługą turnieju, która uważnie przez cały dzień śledziła Wasze poczynania, były obiektywne. Królem strzelców turnieju, z dorobkiem 8 goli, został Bartek Goździewski z eXc Mobile Ochoty Warszawa. Najlepszym bramkarzem zdecydowaliśmy się wybrać Dariusza Nowaka z Zakładu Pogrzebowego Tanatos Warszawa, który wielokrotnie ratował swój zespół przed stratą gola. No i wreszcie, tytuł najlepszego piłkarza Mistrzostw Polski trafił w ręce Artura Koschnego z Firmy ZK Grzybowice Zabrze. Przez cały turniej był ostoją i motorem napędowym swojej drużyny, a to, co zrobił w finale, tylko nas utwierdziło w przekonaniu, że ta statuetka musi trafić właśnie do niego.

Dziękujemy za każde miłe słowo i za wsparcie. Jeszcze raz dziękujemy również naszym Sponsorom i Partnerom: firmie Bostik, Browarowi Błonie oraz ESSE dla Zdrowia za pomoc w przygotowaniu i usprawnieniu całego wydarzenia. Wspólnie stworzyliśmy naprawdę niesamowite widowisko, które pozostanie w naszej pamięci przez następne kilka miesięcy – co najmniej do kolejnych Mistrzostw, które już za rok! Mamy nadzieję, że znów zobaczymy się w tak licznym gronie i wspólnie będziemy przeżywać to piłkarskie święto. Życzymy powodzenia nowym Mistrzom Polski – Firmie ZK Grzybowice Zabrze na turnieju w Rumunii, a tymczasem żegnamy się z gorącym sportowym pozdrowieniem. Do zobaczenia!

Gdzie gramy